Szeroko rozumiana rewolucja technologiczna zdominowała każdy aspekt naszego życia – nie dziwnym jest więc, że dotarła także do naszych jednośladów. Elektroniczne akcesoria motocyklowe. Jak wiele „nowości” (choć w tym przypadku termin tej jest dyskusyjny) ma swoich przeciwników, a także zwolenników. Kto ma rację? Czy jakakolwiek racja w tym przypadku w ogóle istnieje?

 

A po co to komu?

 

Głównym argumentem przeciwników „całej tej elektroniki” jest odbieranie przyjemności z prowadzenia motocykla. Jednakże, dziś, w XXI wieku, osiągi motocykli bywają co raz wyższe, dlatego też bez elektroniki ich opanowanie byłoby wyjątkowo trudne. Możliwe jest także lepsze wykorzystywanie możliwości silnika czy poprawienie dynamiki samej jazdy.

 

Po raz pierwszy – bezpieczeństwo!

 

Główną przesłanką instalowania urządzeń elektronicznych w pojazdach było (i w dużej części dalej jest) bezpieczeństwo. Tak jest na przykład w przypadku systemu ABS – w skrajnych przypadkach może on uchronić życie, a nawet zdrowie kierującego. Tym samym, dzięki elektronice możliwe jest nie tylko czerpanie większej przyjemności z jazdy, ale też świadomość bezpieczniejszej jazdy.

(Nie)stety – to nie magia

 

Projektanci poszczególnych rozwiązań technologicznych dla motocykli wykonują to przy założeniu, że korzystający z nich motocyklista – i to warto podkreślić – opanował jazdę na pojeździe, a jego całość pracuje poprawnie. Nie są to, stety lub niestety, magiczne sztuczki, dzięki którym znikają usterki, a które chronią przez poślizgiem czy innymi niebezpiecznymi sytuacjami na drodze. Wbrew pozorom, nie wpływają one jednak na przyjemność prowadzenia pojazdu.

 

Cena gra rolę

 

Logicznym jest, że najnowsze rozwiązania wpływają na cenę sprzętu. Czy bardzo? To powinien już ocenić sam potencjalny kupiec, zależy to bowiem od konkretnego modelu i jego konstrukcji. Jednak i w tym odnaleźć możemy pocieszający fakt – koszty elektroniki nieustannie maleją.