Motocykl, który łączy w sobie zalety sprzętów wysokiej klasy, a także niespotykanej jak dotąd uniwersalności. Oczekiwania się zmieniają, a w nie trafili konstruktorzy ze stajni Yamahy. Nowa Yamaha Tracer 900 to już kolejne pokolenie, które wydaje się być zdecydowanie lepsze od poprzednich modeli tej marki.

Trochę awangardy nie zaszkodzi

Nadszedł czas na zmiany, świetność Yamahy powraca. Modele tej marki wcześniej uchodziły za nietuzinkowe, a nawet awangardowe. Były szybkie, komfortowe i miały dłuższy skok zawieszenia. Stylistyka ta łączyła dwa światy, co sprawiło, że Japończycy ostro namieszali w świecie motocykli i zawojowali dzięki temu rynek sprzedażowy. Jednakże Tracer 900 pokazuje, że to zupełnie nowa jakość i wkrótce zajmie pierwsze miejsce w swoim segmencie.

Świetne osiągi silnika robią wrażenie

Prawdziwy diabeł tkwi w silniku tego modelu. Jego moc zupełnie wystarczy do rozwinięcia prędkości powyżej 200 km/h. Dynamika jest bardzo zadowalająca, bo silnik korzysta z maksymalnego momentu obrotowego na poziomie 87,5 Nm przy obrocie na minutę w wysokości 8500. Motocykl nie szarpie, miarowo i systematycznie wysyła siebie i swojego kierowcę naprzód. Bez zarzutu działa skrzynia biegów, dzięki czemu pozwala na naprawdę wiele.

Największe bolączki wyeliminowane

Zmianie uległa aerodynamika. Szyba zastosowana w tym modelu jest absolutnie wystarczająca. Można ją regulować w dowolny sposób, chwytając za uchwyt i naciskać. W ten sposób można ją podnieść lub opuścić. Zmianom uległy też handlebary, które dzięki ostrzejszemu rysowaniu zapewnią większą stabilność przy osiąganiu wyższych prędkości. Tarcze motocyklowe wydają się świetnie dopasowane do przeznaczenia tego motocykla. Z powodzeniem można jeździć na gorszych drogach, czy podczas spokojnych i niezbyt trudnych przeprawach.

Warto dopłacić

Nowa Yamaha Tracer 900 kosztuje ponad czterdzieści tysięcy złotych, a wersja GT to kolejne siedem więcej. Czy warto je wydać? Wydaje się, że tak, ponieważ nie można polemizować na temat przydatności quickshiftera, wyświetlacza TFT, a na pewno w pełni regulowanego zawieszenia, którego w żaden sposób nie da się niczym innym zastąpić. Ta cena ma sens, szczególnie jeśli chcemy używać tego modelu do łączenia turystyki z jazdą solo na miastowych szlakach.